Wpadłem
do pokoju niczym huragan, łzy zamazywały mi cały obraz.
Wygramoliłem z szafy małą, poręczną torbę i wrzuciłem do niej
wszystko co wpadło do mych rąk. Schowałem do kieszeni parę
drobniaków i bezsilnie opadłem na łóżko wplatając palce w swoje
ciemne włosy.
-Dlaczego się nad sobą użalasz Styles?! Przecież to było
oczywiste, że cię nie zaakceptują.- warknąłem zły na samego
siebie. Przetarłem twarz fioletową bluzą z napisem ''Jack Wills''
i zarzuciłem torbe na ramię. Miałem zamiar wyjechać teraz do
swojego rodzinnego miasta i jak najszybciej o wszystkim zapomnieć.
Założyłem jeszcze białe trampki, które znajdowały się pod moim
łóżkiem. Podziękowałem w duchu swojemu lenistwu, gdyby nie to,
musiałbym zakładać inne obuwie, które są na dole... Tam gdzie
osoby, które dowiedziały się prawdy o swoim małym ''Hazzie''.
Zdeterminowany wstałem i szybkim krokiem ruszyłem na przód.
Spokój, jaki opanował dom przerwało dosyć głośne stukanie,
spowodowane moim biegiem ze schodów. Gdy byłem w połowie drogi do
frontowych drzwi, dostrzegłem postać Malika, opierającą się o
kuchenny blat. Nagle po lewej stronie mignęła mi jakaś osoba. Czym
prędzej wziąłem nogi w zapas, aby nie zdradzić swojej obecności.
-Harry!- usłyszałem krzyk Horana, a przede mną jak spod ziemi wyrósł mulat.
-Gdzie się wybierasz, co?- usłyszałem jego pozbawiony emocji głos. A jeśli on jest homofobem? Chce mnie zabić? Jezu... Dlaczego mam takie dziwne myśli?! Spróbowałem go ominąć. Jednak, gdy myślałem, że już mi się udało poczułem na swoich ramionach silny uścisk.
-Po co ci ta torba?- zapytał cicho, a wokół nas zjawili się wszyscy. Wszyscy, oprócz Tomlinsona. Myślałem, że nie mogę się bardziej rozpłakać. W jak wielkim byłem błędzie!
-Proszę, zostaw mnie!- bezwładnie usunąłem się na ziemie, lecz właściciel czekoladowych tęczówek momentalnie objął moją zrozpaczoną istotę.
-Shh... Nie płacz malutki.- szeptał do mojego ucha. Po chwili poczułem jak inne dwie pary ramion również mnie do siebie tulą. Siedzieliśmy tak na podłodze kilkanaście minut. Nie rozumiałem co się wokół mnie dzieje, byłem otumaniony, zmęczony i smutny.
-Chce do domu.- jęknąłem, próbując wydostać się z ''uwięzi''.
-Jesteś w domu Harreh, nigdzie cię nie puścimy. Posłuchaj mnie. Wszyscy są padnięci. Pójdziesz teraz grzecznie do swojego pokoju, przebierzesz się i położysz do łóżka. Prześpisz się, a rano wszystko sobie wyjaśnimy, okej?- Liam próbował mnie udobruchać. Więc oni mnie nie nienawidzą? Ale widziałem przedtem tą odrazę. Kompletnie nie wiedziałem co o tym wszystkim sądzić.
-Ale... Ja nie wiem co o tym wszystkim... Nie zasnę!- warknąłem zły, żałując po chwili, że tak gwałtownie zareagowałem.
-Wszystko jest między nami w porządku. Harry, to jest dla nas ogromny szok. Do głowy w życiu by nam nie przyszło, że możesz być...- ucichł na końcu zdania, pewnie bojąc się wymówić tego słowa.
-Gejem?- dokończyłem za niego, śmiejąc się jak człowiek niezdrowy na umyśle.
-Posłuchaj, to nam nie przeszkadza. Będzie dobrze dopóki nie zakochasz się w jednym z nas, hmm? Chyba, że masz kogoś przy swoim boku, no pochwal się.- Niall widocznie chciał jakoś rozluźnić atmosferę, ale ostatecznie wyszło mu to bardzo beznadziejnie. Gdy po dłuższej chwili nic nie odpowiedziałem, odezwał się zmartwiony Malik.
-Curly, czujesz coś do Louisa?- zapytał, a ja zamarłem w bezruchu. Czuje coś do tego wesołego głupka? Nie... Chyba nie. To przyjaźń, tak to na pewno przyjaźń.
-Nie! No coś ty! Jest dla mnie jak brat. Bez urazy, ale żaden z was nie jest w moim typie. Boże, my naprawdę rozmawiamy o tym, o czym myślę, że rozmawiamy?- otarłem łzy, a na mojej twarzy zagościł mało widoczny uśmieszek.
-Tak w ogóle, gdzie jest BooBear?- zapytałem, chcąc dowiedzieć się, jak na to wszystko zareagował.
-Myślę, że on przyjął to z nas wszystkich najgorzej... Powinieneś z nim porozmawiać, ale to jutro. Marsz na górę dzieciaku. Tak na prawdę do nikogo z nas nie dotarła jeszcze informacja, którą się z nami podzieliłeś.- to wszystko działo się tak szybko, co teraz będzie? Oni naprawdę nie mają nic przeciwko?
-Pójdę do siebie, ale powiedzcie mi, gdzie on jest.- byłem nieugięty.
-Gdy uciekłeś z salonu, wybiegł z domu. Na prawdę był w ogromnym szoku. Pewnie wydawało mu się, że wie o tobie wszystko, a tu nagle wyskakujesz z takim czymś. Mam nadzieję, że nie zrobi żadnego głupstwa. Kto jak kto, ale on jest zdolny do wszystkiego.- Lou mnie nie akceptuje, byłem tego pewien...
-Gdy jutro wszyscy ochłoniemy, chcę wyjaśnić z wami parę spraw. Uważam, że to nie najlepszy pomysł, abym dalej z wami mieszkał. Pewnie będziecie czuć się przy mnie niekomfortowo, a ja tego nie chcę. Nie wiem co z zespołem, muszę wszystko sobie poukładać.- wypowiedziałem to odważnie i delikatnie wyswobodziłem się z objęć moich przyjaciół. Chyba dalej mogłem ich tak nazywać?
-Chyba nie musimy obstawiać warty przed twoim pokojem? Nie uciekniesz nam?- chciał upewnić się Zayn.
-Spokojnie, nie mam zamiaru. Śpijcie dobrze, dobranoc.- uciekłem zabierając ze sobą torbę, która na razie do niczego mi się nie przyda. Teraz mój umysł był zajęty przetwarzaniem wszystkich informacji. Nie są zniesmaczeni tym, ze jestem kim jestem? Ale co z Tommo? Już nic nie będzie tak jak dawniej i bałem się tej nowości. Ściągnąłem z siebie jeansy i koszulkę. Zostawiając na sobie tylko bokserki zakopałem się w turkusowej pościeli i próbowałem zasnąć. Jednak nie mogłem, mój mózg był za bardzo pobudzony. Odważyłem się, powiedziałem im i nie żałuje tego, choć zapewne straciłem przez to najlepszego przyjaciela. Niespodziewanie zalała mnie fala wspomnień...
-No więc, drogie Directionerki! Oto naasz... Twitcam! Wita was One Direction.- siedzieliśmy na naszej kanapie, ledwo się na niej mieszcząc. Zayn trzymał na kolanach laptopa, Liam siedział ściśnięty po jego lewej stronie razem z Niallem, a ja i Lou znajdowaliśmy się po jego prawej stronie. Boo rozłożył się w kącie ''posłania'' trzymając mnie praktycznie na swoich kolanach. Obejmował mój brzuch i opierał swoją głowę o me ramię. Wszyscy przedstawili się z uśmiechem, chociaż każdy uczestniczący w naszym TM na pewno znał nasze imiona.
-Jest ciepłe popołudnie, a my kisimy się w domu, bo Zayn nie chcę wyjść na zewnątrz. Mówi że ma ''bad hair day''.- powiedziałem do kamerki tłumiąc śmiech i poczochrałem jeszcze bardziej włosy mulata. On spoglądnął na mnie rozwścieczonym wzrokiem i już miał się na mnie rzucić gdy...
-Zostaw moje Hazziątko!- wrzasnął LouLou i chwycił poduszkę, która zaraz wylądowała na moim niedoszłym mordercy. Wtedy nasz Twitcam oszalał. Zapełnił się pytaniami typu ''O Boże, Larry is real?!'', albo ''Przyznajcie się wreszcie, że jesteście razem. To widać. Czy to Modest każe wam się ukrywać?''. Wtedy zauważyłem, że Li wskazują palcem na jedną z wiadomości od użytkownika ''iLoveLarryStylinson''. Brzmiała ona następująco. '' Liam, klaśnij dłońmi trzy razy, jeśli Larry jest prawdziwy.''
-Ohoo! Nasz Payne coś kombinuje!- krzyknął Irlandczyk, który obżerał się żelkami. Spojrzałem wystraszony na osobę, o której była mowa. Ku przerażeniu wszystkim nasz Daddy... Zaczął klaskać! Czat wręcz oszalał... Ponad trzydzieści tysięcy osób zaczęło spamować. Zerknąłem na Tomma, który zdezorientowany, również na mnie spoglądał.
Pierwsze uderzenie dłońmi... Drugie... i TRZECIE. Wszystko oszalało, co ten idiota wyprawia? Ale ku mojej uldze... Klasnął jeszcze dwa razy. Jednak fani, pisali, że mimo iż złączył swe dłonie pięć razy, znaczy to tylko jedno. Mianowicie gejowski romans w zespole.
-O Boże, już nie żyjesz. Przecież nasz Stylinson cię zamorduje!- roześmiał się Bad Boy zwracając swoją wypowiedź do sprawcy dziwnego incydentu.
Wspominając
nasze beztroskie chwile, zacząłem cicho szlochać, chowając twarz
w poduszce. Leżałem tak bez celu jakieś cztery godziny. Był środek nocy, a ja nie mogłem zmrużyć oczu. Płakałem i
płakałem... Skąd mam w sobie taki zasób łez? Jeszcze bardziej owinąłem
wokół siebie kołdrę, a spazmatyczne drgawki objęły moje prawie
nagie ciało. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Lekko
podniosłem głowę, aby spojrzeć kto tak jak ja, nie może odpłynąć
w krainę Morfeusza.
________________
Wiem, że tak skończyłam ten rozdział ni z gruszki ni z pietruszki... Ale jak już wspominałam, mam to w Wordzie i wcześniej nie dzieliłam tego na rozdziały. Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że w ogóle ktoś to czyta :) Oczywiście proszę o klikanie w reakcje i komentowanie. To na prawdę sprawia mi ogromną radość :) Mam nadzieję, że nie schrzaniłam strasznie tego rozdziału :D
-Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach na Twitterze, podawajcie swoje nazwy w komentarzach. Moja nazwa to: @_1D_Polska_
-Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach na Twitterze, podawajcie swoje nazwy w komentarzach. Moja nazwa to: @_1D_Polska_