piątek, 31 maja 2013

Rozdział 3


Wpadłem do pokoju niczym huragan, łzy zamazywały mi cały obraz. Wygramoliłem z szafy małą, poręczną torbę i wrzuciłem do niej wszystko co wpadło do mych rąk. Schowałem do kieszeni parę drobniaków i bezsilnie opadłem na łóżko wplatając palce w swoje ciemne włosy.
-Dlaczego się nad sobą użalasz Styles?! Przecież to było oczywiste, że cię nie zaakceptują.- warknąłem zły na samego siebie. Przetarłem twarz fioletową bluzą z napisem ''Jack Wills'' i zarzuciłem torbe na ramię. Miałem zamiar wyjechać teraz do swojego rodzinnego miasta i jak najszybciej o wszystkim zapomnieć. Założyłem jeszcze białe trampki, które znajdowały się pod moim łóżkiem. Podziękowałem w duchu swojemu lenistwu, gdyby nie to, musiałbym zakładać inne obuwie, które są na dole... Tam gdzie osoby, które dowiedziały się prawdy o swoim małym ''Hazzie''. Zdeterminowany wstałem i szybkim krokiem ruszyłem na przód. Spokój, jaki opanował dom przerwało dosyć głośne stukanie, spowodowane moim biegiem ze schodów. Gdy byłem w połowie drogi do frontowych drzwi, dostrzegłem postać Malika, opierającą się o kuchenny blat. Nagle po lewej stronie mignęła mi jakaś osoba. Czym prędzej wziąłem nogi w zapas, aby nie zdradzić swojej obecności.
-Harry!- usłyszałem krzyk Horana, a przede mną jak spod ziemi wyrósł mulat.
-Gdzie się wybierasz, co?- usłyszałem jego pozbawiony emocji głos. A jeśli on jest homofobem? Chce mnie zabić? Jezu... Dlaczego mam takie dziwne myśli?! Spróbowałem go ominąć. Jednak, gdy myślałem, że już mi się udało poczułem na swoich ramionach silny uścisk.
-Po co ci ta torba?- zapytał cicho, a wokół nas zjawili się wszyscy. Wszyscy, oprócz Tomlinsona. Myślałem, że nie mogę się bardziej rozpłakać. W jak wielkim byłem błędzie!
-Proszę, zostaw mnie!- bezwładnie usunąłem się na ziemie, lecz właściciel czekoladowych tęczówek momentalnie objął moją zrozpaczoną istotę.
-Shh... Nie płacz malutki.- szeptał do mojego ucha. Po chwili poczułem jak inne dwie pary ramion również mnie do siebie tulą. Siedzieliśmy tak na podłodze kilkanaście minut. Nie rozumiałem co się wokół mnie dzieje, byłem otumaniony, zmęczony i smutny.
-Chce do domu.- jęknąłem, próbując wydostać się z ''uwięzi''.
-Jesteś w domu Harreh, nigdzie cię nie puścimy. Posłuchaj mnie. Wszyscy są padnięci. Pójdziesz teraz grzecznie do swojego pokoju, przebierzesz się i położysz do łóżka. Prześpisz się, a rano wszystko sobie wyjaśnimy, okej?- Liam próbował mnie udobruchać. Więc oni mnie nie nienawidzą? Ale widziałem przedtem tą odrazę. Kompletnie nie wiedziałem co o tym wszystkim sądzić.
-Ale... Ja nie wiem co o tym wszystkim... Nie zasnę!- warknąłem zły, żałując po chwili, że tak gwałtownie zareagowałem.
-Wszystko jest między nami w porządku. Harry, to jest dla nas ogromny szok. Do głowy w życiu by nam nie przyszło, że możesz być...- ucichł na końcu zdania, pewnie bojąc się wymówić tego słowa.
-Gejem?- dokończyłem za niego, śmiejąc się jak człowiek niezdrowy na umyśle.
-Posłuchaj, to nam nie przeszkadza. Będzie dobrze dopóki nie zakochasz się w jednym z nas, hmm? Chyba, że masz kogoś przy swoim boku, no pochwal się.- Niall widocznie chciał jakoś rozluźnić atmosferę, ale ostatecznie wyszło mu to bardzo beznadziejnie. Gdy po dłuższej chwili nic nie odpowiedziałem, odezwał się zmartwiony Malik.
-Curly, czujesz coś do Louisa?- zapytał, a ja zamarłem w bezruchu. Czuje coś do tego wesołego głupka? Nie... Chyba nie. To przyjaźń, tak to na pewno przyjaźń.
-Nie! No coś ty! Jest dla mnie jak brat. Bez urazy, ale żaden z was nie jest w moim typie. Boże, my naprawdę rozmawiamy o tym, o czym myślę, że rozmawiamy?- otarłem łzy, a na mojej twarzy zagościł mało widoczny uśmieszek.
-Tak w ogóle, gdzie jest BooBear?- zapytałem, chcąc dowiedzieć się, jak na to wszystko zareagował.
-Myślę, że on przyjął to z nas wszystkich najgorzej... Powinieneś z nim porozmawiać, ale to jutro. Marsz na górę dzieciaku. Tak na prawdę do nikogo z nas nie dotarła jeszcze informacja, którą się z nami podzieliłeś.- to wszystko działo się tak szybko, co teraz będzie? Oni naprawdę nie mają nic przeciwko?
-Pójdę do siebie, ale powiedzcie mi, gdzie on jest.- byłem nieugięty.
-Gdy uciekłeś z salonu, wybiegł z domu. Na prawdę był w ogromnym szoku. Pewnie wydawało mu się, że wie o tobie wszystko, a tu nagle wyskakujesz z takim czymś. Mam nadzieję, że nie zrobi żadnego głupstwa. Kto jak kto, ale on jest zdolny do wszystkiego.- Lou mnie nie akceptuje, byłem tego pewien...
-Gdy jutro wszyscy ochłoniemy, chcę wyjaśnić z wami parę spraw. Uważam, że to nie najlepszy pomysł, abym dalej z wami mieszkał. Pewnie będziecie czuć się przy mnie niekomfortowo, a ja tego nie chcę. Nie wiem co z zespołem, muszę wszystko sobie poukładać.- wypowiedziałem to odważnie i delikatnie wyswobodziłem się z objęć moich przyjaciół. Chyba dalej mogłem ich tak nazywać?
-Chyba nie musimy obstawiać warty przed twoim pokojem? Nie uciekniesz nam?- chciał upewnić się Zayn.
-Spokojnie, nie mam zamiaru. Śpijcie dobrze, dobranoc.- uciekłem zabierając ze sobą torbę, która na razie do niczego mi się nie przyda. Teraz mój umysł był zajęty przetwarzaniem wszystkich informacji. Nie są zniesmaczeni tym, ze jestem kim jestem? Ale co z Tommo? Już nic nie będzie tak jak dawniej i bałem się tej nowości. Ściągnąłem z siebie jeansy i koszulkę. Zostawiając na sobie tylko bokserki zakopałem się w turkusowej pościeli i próbowałem zasnąć. Jednak nie mogłem, mój mózg był za bardzo pobudzony. Odważyłem się, powiedziałem im i nie żałuje tego, choć zapewne straciłem przez to najlepszego przyjaciela. Niespodziewanie zalała mnie fala wspomnień...

-No więc, drogie Directionerki! Oto naasz... Twitcam! Wita was One Direction.- siedzieliśmy na naszej kanapie, ledwo się na niej mieszcząc. Zayn trzymał na kolanach laptopa, Liam siedział ściśnięty po jego lewej stronie razem z Niallem, a ja i Lou znajdowaliśmy się po jego prawej stronie. Boo rozłożył się w kącie ''posłania'' trzymając mnie praktycznie na swoich kolanach. Obejmował mój brzuch i opierał swoją głowę o me ramię. Wszyscy przedstawili się z uśmiechem, chociaż każdy uczestniczący w naszym TM na pewno znał nasze imiona.
-Jest ciepłe popołudnie, a my kisimy się w domu, bo Zayn nie chcę wyjść na zewnątrz. Mówi że ma ''bad hair day''.- powiedziałem do kamerki tłumiąc śmiech i poczochrałem jeszcze bardziej włosy mulata. On spoglądnął na mnie rozwścieczonym wzrokiem i już miał się na mnie rzucić gdy...
-Zostaw moje Hazziątko!- wrzasnął LouLou i chwycił poduszkę, która zaraz wylądowała na moim niedoszłym mordercy. Wtedy nasz Twitcam oszalał. Zapełnił się pytaniami typu ''O Boże, Larry is real?!'', albo ''Przyznajcie się wreszcie, że jesteście razem. To widać. Czy to Modest każe wam się ukrywać?''. Wtedy zauważyłem, że Li wskazują palcem na jedną z wiadomości od użytkownika ''iLoveLarryStylinson''. Brzmiała ona następująco. '' Liam, klaśnij dłońmi trzy razy, jeśli Larry jest prawdziwy.''
-Ohoo! Nasz Payne coś kombinuje!- krzyknął Irlandczyk, który obżerał się żelkami. Spojrzałem wystraszony na osobę, o której była mowa. Ku przerażeniu wszystkim nasz Daddy... Zaczął klaskać! Czat wręcz oszalał... Ponad trzydzieści tysięcy osób zaczęło spamować. Zerknąłem na Tomma, który zdezorientowany, również na mnie spoglądał.
Pierwsze uderzenie dłońmi... Drugie... i TRZECIE. Wszystko oszalało, co ten idiota wyprawia? Ale ku mojej uldze... Klasnął jeszcze dwa razy. Jednak fani, pisali, że mimo iż złączył swe dłonie pięć razy, znaczy to tylko jedno. Mianowicie gejowski romans w zespole.
-O Boże, już nie żyjesz. Przecież nasz Stylinson cię zamorduje!- roześmiał się Bad Boy zwracając swoją wypowiedź do sprawcy dziwnego incydentu.

Wspominając nasze beztroskie chwile, zacząłem cicho szlochać, chowając twarz w poduszce. Leżałem tak bez celu jakieś cztery godziny. Był środek nocy, a ja nie mogłem zmrużyć oczu. Płakałem i płakałem... Skąd mam w sobie taki zasób łez? Jeszcze bardziej owinąłem wokół siebie kołdrę, a spazmatyczne drgawki objęły moje prawie nagie ciało. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Lekko podniosłem głowę, aby spojrzeć kto tak jak ja, nie może odpłynąć w krainę Morfeusza.
________________
Wiem, że tak skończyłam ten rozdział ni z  gruszki ni z pietruszki... Ale jak już wspominałam, mam to w Wordzie i wcześniej nie dzieliłam tego na rozdziały. Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Nie spodziewałam się, że w ogóle ktoś to czyta :) Oczywiście proszę o klikanie w reakcje i komentowanie. To na prawdę sprawia mi ogromną radość :) Mam nadzieję, że nie schrzaniłam strasznie tego rozdziału :D
-Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach na Twitterze, podawajcie swoje nazwy w komentarzach. Moja nazwa to: @_1D_Polska_

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 2


Wygramoliliśmy się z pojazdu i wszyscy oprócz mnie rzucili się do naszej oazy spokoju. Wlokłem nogami za nimi, aż napotkałem lazurowy wzrok chłopaka ubranego w czerwone rurki, koszulkę w paski, oraz czarne szelki.
-Co jest z tobą? Widzę, że od jakiegoś czasu coś cię dręczy.- usłyszałem aksamitny głos przerywający nocną ciszę. Zostaliśmy na zewnątrz sami, bo reszta już pewnie wyżerała wszelkie możliwe zapasy z lodówki.
-Zaraz wszystkiego się dowiesz, a raczej dowiecie. Jak już mówiłem, muszę z wami pogadać.- westchnąłem ciężko i wszedłem do naszego apartamentu obejmując ramiona LouLou.
-Mam się bać?- zapytał bez ogródek ściągając ze stóp swoje Tomsy. Jak mu może być wygodnie w takich butach?
-Ja mam niezłego stracha, to w zupełności wystarczy.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dlaczego nie powiedziałem im wcześniej? Dlaczego?! Byłem tchórzem. Poprawka! Dalej nim jestem...
-Hej, zaczekaj.- jęknąłem, gdy chciał dołączyć do głośnego zgromadzenia w kuchni. Spojrzał na mnie cały rozpromieniony, czekając na dalszy odzew z mojej strony.
-Chcę, żebyś coś wiedział. Niezależnie od tego co się dzisiaj wydarzy, pamiętaj, że w swoim siedemnastoletnim życiu, nigdy nie spotkałem takiej wspaniałej osoby jaką jesteś ty.- delikatnie szturchnąłem jego klatkę piersiową wskazującym palcem. Słysząc słowa ulatujące z moich ust, wyraz jego twarzy drastycznie spoważniał. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałem.
-Nigdy nie mówiłem ci tego na głos, ale jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Bez względu na wszystko zapamiętam cie jako wesołego dwudziestolatka z pokręconymi pomysłami i cudnym uśmiechem. Kocham cie Loui. Jak brata.- lekko podkreśliłem dwa ostatnie zdania. Mam nadzieję, że zrozumie intencje tej rozmowy, gdy dowie się w czym rzecz.
-Chyba nie chcesz odejść z One Direction?- zapytał z widocznym przerażeniem w oczach, a pomiędzy nami zapadła okropna cisza.
-Nie, jeśli sami mnie nie wyrzucicie po tym, czego zaraz się o mnie dowiecie.- niech to się już skończy... Dlaczego jestem taki słaby? Będzie co ma być.
-Boże, Styles! Coś ty przeskrobał, hmm...?- staliśmy w przedpokoju chyba już z jakieś dziesięć minut. Muszę wziąć się w garść i w końcu to z siebie wydusić.
-Zebranie w salonie! Ruszać tyłki!- krzyknąłem patrząc prosto w oczy nieźle zdezorientowanego Tomlinsona. Po krótkiej chwili w domu można było usłyszeć ciche stąpanie stóp. Zmusiłem się do uśmiechu skierowanego w stronę BooBeara, ale ostatecznie wyszedł z tego jakiś niezidentyfikowany grymas. Rzuciłem w kąt granatowe conversy i pociągnąłem najważniejszą osobę w swoim życiu do pomieszczenia, gdzie znajdowała się urocza banda. Liam siedział na dużym fotelu trzymając stopy na stoliku, a zgadnijcie gdzie był nasz ''Ziall''? Tak! Sto punktów dla was: na podłodze. Zaśmiałem się widząc ten widok, możliwe iż ostatni raz. Pognałem na brązową kanapę, a obok mnie natychmiast rozłożył się Lou. Nikt nic nie mówił, wszyscy czekali, aż odezwę się ja. Serce waliło mi jakby zaraz chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Me ciało niespodziewanie oblał zimny pot. Zacisnąłem pięści na swoich kolanach do tego stopnie, iż poczułem ból.
-Hazza... Spokojnie. Wyduś to z siebie.- poczułem na plecach kojącą dłoń, lecz szybko odsunąłem się jak najdalej od tego cudownego objęcia. Nie chciałem, żeby szatyn czuł się niezręcznie, gdy usłyszy TO.
-Chodzi o to... że ja...- jąkałem się, próbując wymyślić w głowie jak najdelikatniej to powiedzieć. Układałem scenariusz tej sytuacji chyba z jakieś dwa miesiące, ale nigdy nic nie pasowało.
-Najpierw chce powiedzieć, że nigdy nie myślałem, że znajdę w jakichkolwiek osobach takie oparcie, jakie mam w was. Zawsze chciałem mieć starszego brata, a tu proszę! Teraz mam czterech.- przewinąłem wzrokiem po wszystkich osobach. Na ich twarzach widniały niepewne uśmiechy. Tylko Lou siedział jak na szpilkach, przeczuwał, że święci się coś poważniejszego.
-Chcę was też przeprosić, ze dowiadujecie się o tym dopiero teraz. Wcześniej po prostu bałem się jak zareagujecie. Teraz? Lękam się jeszcze bardziej, ale zrozumiałem, że oszukiwanie was nie ma najmniejszego sensu. W końcu i tak kiedyś byście się zorientowali.- przekląłem w duchu, że specjalnie odwlekam moment, w którym wszystko będzie jasne jak słońce.
-No wyduś to z siebie mały.- powiedział zniecierpliwiony Liam. Jak mam im to oznajmić? Prosto z mostu? Mogłem zostawić list i zwiać do Holmes Chapel...
-Zrozumiem jeśli mnie znienawidzicie i każecie odejść z zespołu. Na prawdę to zrozumiem. Zależy mi na was, ale nie chce zniszczyć waszego życia.- ostatni raz dokładnie przestudiowałem mimikę każdej z twarz. Liam? Łagodny i zniecierpliwiony. Zayn? Zaciekawiony i senny. Niall? Zdezorientowany i zamyślony. Louis? Przerażony, zatroskany i zniecierpliwiony.
-Ja jestem... inny.- westchnąłem zrezygnowany. Jasne! Stchórzyłem w ostatnim momencie.
Podciągnąłem pod siebie kolana i obejmując je schowałem w nich twarz.
-Jak to inny? Może tak jaśniej?- zapytał delikatnie Niall. Muszę się uspokoić... Im prędzej to powiem, tym szybciej będzie po wszystkim.
-Nie dam rady...- szepnąłem pod nosem czując pojedyncze łzy, które wkradły się na moje blade policzki. Nie chciałem, żeby widzieli jak płaczę.
-Jestem gejem.- mruknąłem cichuteńko w swoje kolana.
-Głośniej Curly, przecież cie nie zjemy. To nie może być, aż tak okropne. Chyba nikogo nie zamordowałeś? Nawet jeśli, to zdajesz sobie sprawę iż Zayn zgłosi się pierwszy jako pomocnik do ukrywania ciała, hmm? Wszyscy pomożemy.- ohh... Liam i ta jego opiekuńczość. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego ojcowskiego charakteru.
-Jestem gejem!- wrzasnąłem na cały dom. W pewnej chwili obawiałem się, że usłyszał nas cały Londyn. Gdy to cholerne słowo wypełzło z moich ust, czułem jakby ogromny głaz opuścił moje serce. Stałem się lekki. Mimo to, siedziałem skulony, a z oczu niekontrolowanie wypływała słona ciecz. Bałem się podnieść wzrok i spojrzeć na moich przyjaciół. Co teraz o mnie myśleli? Brzydzili się mną? Zapewne.
-Niezły bajer, stary. Okej. Przejdź wreszcie do rzeczy, bo naprawdę strasznie chce mi się spać.- odezwał się ''Bad Boy'' ziewając w połowie zdania. Na prawdę muszę powtarzać to jeszcze raz?
-To nie żart! Jestem pieprzonym homoseksualistą! Wole chłopców!- zerwałem się na równe nogi, odsłaniając przy tym zaczerwienione i podpuchnięte powieki. Wstrząśnięty wpatrywałem się w zastygłe postacie Zayna, Li i Nialla. Nie chciałem patrzeć na Louisa. Nie chciałem ujrzeć w jego spojrzeniu odrazę, którą widziałem u reszty. Stało się to, czego najbardziej się obawiałem.
-Wiedziałem, że tak będzie. Jestem kompletnym idiotom. Po co pakowałem się w to całe gówno, w to pojebane One Direction!- przerwałem panoszącą się wokół nas cisze. Nikt nie raczył otworzyć ust. Wszyscy wpatrywali się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Chociaż nie byłem pewien co robi Boo i nie chciałem tego wiedzieć. Z racji tego, że nie dostrzegłem żadnej reakcji ze strony zespołu, rzuciłem się biegiem na pierwsze piętro apartamentu, w stronę swojego pokoju.
_____________________________________________
No to mamy już drugi rozdział :) Proszę o kliknięcie ''Podoba mi się'' lub ''Nie podoba mi się'' (w zależności od waszych odczuć co do rozdziału). Bardzo mi na tym zależy, ponieważ chcę zobaczyć czy jest chociażby jedna osoba, która to czyta...  Komentarze też mile widziane :) Pozdrawiam :**

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 1


                                        To właśnie dzisiaj wszystko się zmieni. Jak oklepane i idiotyczne jest to zdanie? Nieważne... Nazywam się Harry Styles, kojarzycie mnie już? Tak, właśnie ten Hazza z boybandu One Direction. To już prawie rok, odkąd podpisaliśmy kontrakt i zamieszaliśmy na muzycznym rynku. Dzięki programowi X-Factor rozpocząłem najwspanialszą przygodę w swoim życiu. Zyskałem cudownych przyjaciół bez których woda sodowa zapewne uderzyła by mi już do głowy. Nie ma co się oszukiwać, dopiero co skończyłem siedemnaście lat i jestem z nas najbardziej podatny na różnego rodzaju ''szaleństwa''. Jak się domyślacie chodzi tu głównie o narkotyki i całe to zadufane życie ''gwiazdy''. Gdy ktoś z nas zaczyna zbaczać z prostej ścieżki, drugi go nawraca. Nie wiem co bym zrobił, gdybym ich stracił. Co właściwie jest bardzo prawdopodobne z racji tego, że dzisiaj wieczorem zamierzam powiedzieć im o sobie prawdę. Jestem gejem. Tak, dobrze zrozumieliście. Nie dotarło to do was? Mogę przeliterować: J-e-s-t-e-m g-e-j-e-m. Teraz wszystko już okej? To dla was szok, tak wiem. Ten Styles, największy podrywacz z zespołu jest homoseksualistą. Cóż za ironia, hmm? Zawsze miałem lepsze kontakty z kobietami niż inni faceci, ale to ze względu na to, iż jestem takiej orientacji, a nie innej. Czy to moja wina, że wszyscy z mojego otoczenia uważają mnie za casanovę, widząc loczka rozmawiającego z kobietami? O moim małym sekreciku wie bardzo nikłe grono osób. Oczywiście wśród nich jest moja kochana mama, ojczym i siostra Gemma. Do wtajemniczonych osób zalicza się jeszcze mój były chłopak, ale to całkowicie zamknięty rozdział. Po prostu nam nie wyszło, lecz teraz jesteśmy dobrymi znajomymi i ufam mu w pełni jeśli chodzi o dochowanie mej tajemnicy. Z biologicznym ojcem nie utrzymuję kontaktu i szczerze mówiąc zwisa mi to co sądziłby o tym, że jego ''ukochany syneczek'' woli swoją płeć. Ale wracajmy do tematu mojego dzisiejszego zmartwienia. Jak Zayn, Liam, Niall i Louis zareagują na tę jakże zaskakującą wiadomość? Bardzo się z nimi zżyłem i nie chcę ich stracić. Żałuję, że nie powiedziałem im tego już na początku kariery. Gdyby kazali mi spieprzać, rozłąka o wiele mniej by wtedy bolała. Jak najbardziej liczę się z odrzuceniem. Wtedy samowolnie usunę się w cień i dam im żyć po swojemu. Nie chcę zepsuć ich kariery, przez nasze dziwne relacje, które by wtedy zaistniały. Muszę im wyjawić prawdę, ponieważ nie daje sobie już rady. Jestem kiepskim aktorem. Męczy mnie udawanie przed nimi zupełnie obcej osoby. Pragnę być sobą.

- Harreh! Dlaczego jesteś dzisiaj taki nieswój? Liam zaraz skończy nagrywać swoje partię i wracamy do cieplutkiego domku. Ahh... Jedyne co mi się teraz marzy to gorący prysznic, aromatyczna herbata, ciepłe łóżeczko i ty w nim.- usłyszałem za sobą wesoły głos BooBeara. To z nim jestem najbliżej, nie żebym się zakochał! Traktuję go jak starszego brata. Chyba jego reakcji obawiam się najbardziej. Jesteśmy ze sobą baaardzooo blisko. Mam na myśli baardzo baardzo blisko... Spanie obok siebie to dla nas normalna rzecz. Nie żałujemy sobie czułości, a fani bardzo szybko zorientowali się, że nasza więź jest najgłębsza. W internecie jest o nas masa filmików, w których są fragmenty przyjacielskich uścisków i pocałunków. Nazwano nas, cytuję: ''Larry Stylinson''. To połączenie mojego imienia i nazwiska z Tomlinsonem. Boje się, że po tym jak ujawnię to co zamierzam, Louis źle zrozumie moje zachowanie względem jego osoby. Gdy to zrobię muszę jak najszybciej wyjaśnić z nim to co do niego czuję, zanim zdąży pisnąć słówko. Czuje do niego miłość czysto przyjacielską i raczej nie mam co do tego wątpliwości. Jeśli chodzi o jakieś głębsze uczucie to... okej, byłem nim troszeczkę zauroczony, ale się opamiętałem i jest w porządku.
-Harold! Ocknij się wreszcie. O czym tak myślisz?- zobaczyłem przed oczami poruszającą się dłoń Tomma. Uśmiechnąłem się lekko, widząc jego zatroskane spojrzenie.
-Przepraszam, odpłynąłem.- wdrapał się na szeroki parapet tuż obok mnie. Gdy nagrywamy w studiu piosenki kocham przesiadywać w tym miejscu i obserwować wiecznie rozbudzony Londyn. To moja stała siedziba. Zayn zawsze drzemie sobie razem z Niallem przy wyjściowych drzwiach. Nie rozumiem ich... Kochają przebywać na podłodze.
Oglądamy telewizje?- Oni na podłodze.
Jemy kolacje?- Oni na podłodze. Jedynie na obiady i śniadania Liam goni ich do stołu bo ''Jak to tak jeść najważniejszy posiłek w ciągu dnia na ziemi?''
-Dobra! Zbieramy się chłopaki!- wymieniałbym dalej, ale jak widzicie Payne mi przerwał. Kończymy właśnie nagrywanie płyty ''Up All Night''. Ujawniam się dzisiaj, właśnie dlatego. Utwory gotowe, mój głos nie będzie już im potrzebny, gdyby wyrzucili mnie z domu. Wątpię, żeby chcieli mieszkać pod jednym dachem z ''pedałem''.
-Ahh...- w pomieszczeniu można było usłyszeć jęk zawodzenia Zayna. Pewnie już słodko sobie chrapał.
-Wstawaj idioto, w domu sobie pośpisz.- krzyknął nasz ''Daddy''. Li jest z nas najbardziej odpowiedzialny, dlatego wszyscy tak go nazywamy. Choć uwierzcie na słowo, że potrafi nieźle zaszaleć.
-Tak prędko nie odpłyniesz w cudne krainy Morfeusza, kolego. Najpierw chciałbym z wami porozmawiać.- oznajmiłem poważnym tonem, a między nami zapadła krępująca cisza. Jeśli chodzi o mnie, rzadko bywam tak poważny jak w obecnej chwili. Oczy wszystkich momentalnie skierowały się w moją stronę.
-Coś się stało?- zapytał uroczy blondasek. Pewnie wiecie, że straszny z niego głodomór?
-Można tak powiedzieć, ale to nie teraz.- mruknąłem cicho. Nigdy nie byłem tak przerażony, a najgorsze dopiero przede mną. Bałem się i to cholernie.
-Wspaniała robota moi drodzy! Jeśli trzeba będzie coś poprawić zdzwonimy się. A teraz zmykajcie, dobranoc.- powiedział wysoki mężczyzna, którego imienia nawet nie znam. Znikł tak szybko jak się pojawił, uścisnąwszy wcześniej nasze dłonie. Żwawo opuściliśmy budynek i udaliśmy się w strone samochodu Louisa, który znajdował się na pobliskim parkingu. On jako jedyny z nas miał prawo jazdy. Było dosyć duszno co zwiastowało nocną burze. Nienawidziłem burz, gdy tylko pomyśle o tym świństwie atmosferycznym robi mi się słabo. Jeśli błyskawice przecinają niebo, ciągnę wszystkich do salonu i bez względu na porę, każę im tam ze mną siedzieć do końca tego pobojowiska.
-Ohoo... Styles... Burza!- wrzasnął mi nad uchem, jakby czytając w myślach, już pełen energii Zayn. Wzdrygnąłem się na samo to słowo, a moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.
-Nie strasz go! Noc będzie pogodna Curly.- jasna lampa oświetlała przystojną sylwetkę BooBeara, który szczerzył się od ucha do ucha.
-Dzięki. Tylko ty bronisz mnie przed tymi potworami.- mimowolnie zachichotałem widząc ''obrażone'' miny reszty zespołu. Trochę bardziej rozluźniony zająłem miejsce pasażera na przodzie. Zawsze tam gdzie Loui, mój najlepszy przyjaciel.
-Którego mogę stracić.- szepnąłem cichuteńko pod nosem czując wewnętrzny smutek.
-Mówiłeś coś?- ciepły oddech mulata otulił od tyłu mój policzek. Szybko pokiwałem przecząco głową i zatopiłem wzrok w przedniej szybie. Do domu mieliśmy jakieś piętnaście minut, jeśli po drodze nie będzie korków. Szczęście, a może i pech spowodował, że droga minęła nam bardzo szybko. Coraz bliżej końca, tak?
________________________________
Opowiadanie pisze w Wordzie. Nie dzieliłam tego na rozdziały, więc może troszkę dziwnie to będzie wyglądać. Postaram się rozszczepić to tak, żebyście się nie pogubili. Jak widzicie nie jest to jakieś arcydzieło. Gdy mi się nudzi pisze sobie takie coś i pomyślałam, żeby założyć bloga na którym będę udostępniała moje wypociny. :)

Wprowadzenie


Tytuł: ''Bez Tajemnic''
Autorka: Invisa.3
Paring: Larry Stylinson (Harry Styles-Louis Tomlinson)
Opis: Co się stanie, gdy Harry wyjawi skrywaną tajemnicę przyjaciołom? Czy chłopcy z zespołu go zaakceptują? A jeśli Styles zakocha się w niewłaściwej osobie? Życie jest pokręcone, szczególnie jeśli jest się członkiem boybandu, który z dnia na dzień staje się popularniejszy.
Ostrzeżenie: Jest to opowiadanie o miłości męsko-męskiej. Osoby nieakceptujące homoseksualizmu, proszone są o opuszczenie strony. W treści mogą pojawić się przekleństwa (rzadko).
* To czysta fikcja literacka.