Wygramoliliśmy się z pojazdu i
wszyscy oprócz mnie rzucili się do naszej oazy spokoju. Wlokłem
nogami za nimi, aż napotkałem lazurowy wzrok chłopaka ubranego w
czerwone rurki, koszulkę w paski, oraz czarne szelki.
-Co jest z tobą? Widzę, że
od jakiegoś czasu coś cię dręczy.- usłyszałem aksamitny głos
przerywający nocną ciszę. Zostaliśmy na zewnątrz sami, bo reszta
już pewnie wyżerała wszelkie możliwe zapasy z lodówki. -Zaraz wszystkiego się dowiesz, a raczej dowiecie. Jak już mówiłem, muszę z wami pogadać.- westchnąłem ciężko i wszedłem do naszego apartamentu obejmując ramiona LouLou.
-Mam się bać?- zapytał bez ogródek ściągając ze stóp swoje Tomsy. Jak mu może być wygodnie w takich butach?
-Ja mam niezłego stracha, to w zupełności wystarczy.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dlaczego nie powiedziałem im wcześniej? Dlaczego?! Byłem tchórzem. Poprawka! Dalej nim jestem...
-Hej, zaczekaj.- jęknąłem, gdy chciał dołączyć do głośnego zgromadzenia w kuchni. Spojrzał na mnie cały rozpromieniony, czekając na dalszy odzew z mojej strony.
-Chcę, żebyś coś wiedział. Niezależnie od tego co się dzisiaj wydarzy, pamiętaj, że w swoim siedemnastoletnim życiu, nigdy nie spotkałem takiej wspaniałej osoby jaką jesteś ty.- delikatnie szturchnąłem jego klatkę piersiową wskazującym palcem. Słysząc słowa ulatujące z moich ust, wyraz jego twarzy drastycznie spoważniał. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałem.
-Nigdy nie mówiłem ci tego na głos, ale jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Bez względu na wszystko zapamiętam cie jako wesołego dwudziestolatka z pokręconymi pomysłami i cudnym uśmiechem. Kocham cie Loui. Jak brata.- lekko podkreśliłem dwa ostatnie zdania. Mam nadzieję, że zrozumie intencje tej rozmowy, gdy dowie się w czym rzecz.
-Chyba nie chcesz odejść z One Direction?- zapytał z widocznym przerażeniem w oczach, a pomiędzy nami zapadła okropna cisza.
-Nie, jeśli sami mnie nie wyrzucicie po tym, czego zaraz się o mnie dowiecie.- niech to się już skończy... Dlaczego jestem taki słaby? Będzie co ma być.
-Boże, Styles! Coś ty przeskrobał, hmm...?- staliśmy w przedpokoju chyba już z jakieś dziesięć minut. Muszę wziąć się w garść i w końcu to z siebie wydusić.
-Zebranie w salonie! Ruszać tyłki!- krzyknąłem patrząc prosto w oczy nieźle zdezorientowanego Tomlinsona. Po krótkiej chwili w domu można było usłyszeć ciche stąpanie stóp. Zmusiłem się do uśmiechu skierowanego w stronę BooBeara, ale ostatecznie wyszedł z tego jakiś niezidentyfikowany grymas. Rzuciłem w kąt granatowe conversy i pociągnąłem najważniejszą osobę w swoim życiu do pomieszczenia, gdzie znajdowała się urocza banda. Liam siedział na dużym fotelu trzymając stopy na stoliku, a zgadnijcie gdzie był nasz ''Ziall''? Tak! Sto punktów dla was: na podłodze. Zaśmiałem się widząc ten widok, możliwe iż ostatni raz. Pognałem na brązową kanapę, a obok mnie natychmiast rozłożył się Lou. Nikt nic nie mówił, wszyscy czekali, aż odezwę się ja. Serce waliło mi jakby zaraz chciało wyskoczyć z klatki piersiowej. Me ciało niespodziewanie oblał zimny pot. Zacisnąłem pięści na swoich kolanach do tego stopnie, iż poczułem ból.
-Hazza... Spokojnie. Wyduś to z siebie.- poczułem na plecach kojącą dłoń, lecz szybko odsunąłem się jak najdalej od tego cudownego objęcia. Nie chciałem, żeby szatyn czuł się niezręcznie, gdy usłyszy TO.
-Chodzi o to... że ja...- jąkałem się, próbując wymyślić w głowie jak najdelikatniej to powiedzieć. Układałem scenariusz tej sytuacji chyba z jakieś dwa miesiące, ale nigdy nic nie pasowało.
-Najpierw chce powiedzieć, że nigdy nie myślałem, że znajdę w jakichkolwiek osobach takie oparcie, jakie mam w was. Zawsze chciałem mieć starszego brata, a tu proszę! Teraz mam czterech.- przewinąłem wzrokiem po wszystkich osobach. Na ich twarzach widniały niepewne uśmiechy. Tylko Lou siedział jak na szpilkach, przeczuwał, że święci się coś poważniejszego.
-Chcę was też przeprosić, ze dowiadujecie się o tym dopiero teraz. Wcześniej po prostu bałem się jak zareagujecie. Teraz? Lękam się jeszcze bardziej, ale zrozumiałem, że oszukiwanie was nie ma najmniejszego sensu. W końcu i tak kiedyś byście się zorientowali.- przekląłem w duchu, że specjalnie odwlekam moment, w którym wszystko będzie jasne jak słońce.
-No wyduś to z siebie mały.- powiedział zniecierpliwiony Liam. Jak mam im to oznajmić? Prosto z mostu? Mogłem zostawić list i zwiać do Holmes Chapel...
-Zrozumiem jeśli mnie znienawidzicie i każecie odejść z zespołu. Na prawdę to zrozumiem. Zależy mi na was, ale nie chce zniszczyć waszego życia.- ostatni raz dokładnie przestudiowałem mimikę każdej z twarz. Liam? Łagodny i zniecierpliwiony. Zayn? Zaciekawiony i senny. Niall? Zdezorientowany i zamyślony. Louis? Przerażony, zatroskany i zniecierpliwiony.
-Ja jestem... inny.- westchnąłem zrezygnowany. Jasne! Stchórzyłem w ostatnim momencie.
Podciągnąłem pod siebie kolana i obejmując je schowałem w nich twarz.
-Jak to inny? Może tak jaśniej?- zapytał delikatnie Niall. Muszę się uspokoić... Im prędzej to powiem, tym szybciej będzie po wszystkim.
-Nie dam rady...- szepnąłem pod nosem czując pojedyncze łzy, które wkradły się na moje blade policzki. Nie chciałem, żeby widzieli jak płaczę.
-Jestem gejem.- mruknąłem cichuteńko w swoje kolana.
-Głośniej Curly, przecież cie nie zjemy. To nie może być, aż tak okropne. Chyba nikogo nie zamordowałeś? Nawet jeśli, to zdajesz sobie sprawę iż Zayn zgłosi się pierwszy jako pomocnik do ukrywania ciała, hmm? Wszyscy pomożemy.- ohh... Liam i ta jego opiekuńczość. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego ojcowskiego charakteru.
-Jestem gejem!- wrzasnąłem na cały dom. W pewnej chwili obawiałem się, że usłyszał nas cały Londyn. Gdy to cholerne słowo wypełzło z moich ust, czułem jakby ogromny głaz opuścił moje serce. Stałem się lekki. Mimo to, siedziałem skulony, a z oczu niekontrolowanie wypływała słona ciecz. Bałem się podnieść wzrok i spojrzeć na moich przyjaciół. Co teraz o mnie myśleli? Brzydzili się mną? Zapewne.
-Niezły bajer, stary. Okej. Przejdź wreszcie do rzeczy, bo naprawdę strasznie chce mi się spać.- odezwał się ''Bad Boy'' ziewając w połowie zdania. Na prawdę muszę powtarzać to jeszcze raz?
-To nie żart! Jestem pieprzonym homoseksualistą! Wole chłopców!- zerwałem się na równe nogi, odsłaniając przy tym zaczerwienione i podpuchnięte powieki. Wstrząśnięty wpatrywałem się w zastygłe postacie Zayna, Li i Nialla. Nie chciałem patrzeć na Louisa. Nie chciałem ujrzeć w jego spojrzeniu odrazę, którą widziałem u reszty. Stało się to, czego najbardziej się obawiałem.
-Wiedziałem, że tak będzie. Jestem kompletnym idiotom. Po co pakowałem się w to całe gówno, w to pojebane One Direction!- przerwałem panoszącą się wokół nas cisze. Nikt nie raczył otworzyć ust. Wszyscy wpatrywali się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Chociaż nie byłem pewien co robi Boo i nie chciałem tego wiedzieć. Z racji tego, że nie dostrzegłem żadnej reakcji ze strony zespołu, rzuciłem się biegiem na pierwsze piętro apartamentu, w stronę swojego pokoju.
_____________________________________________
No to mamy już drugi rozdział :) Proszę o kliknięcie ''Podoba mi się'' lub ''Nie podoba mi się'' (w zależności od waszych odczuć co do rozdziału). Bardzo mi na tym zależy, ponieważ chcę zobaczyć czy jest chociażby jedna osoba, która to czyta... Komentarze też mile widziane :) Pozdrawiam :**
łoooo, dobrze się zapowiada ;DD
OdpowiedzUsuńi aż dziwię się, że nie ma tutaj żadnego komentarza jeszcze...
informuj mnie na tt ;**
@lifetastegreat
ja chcę następny rozdział! proszę :****
OdpowiedzUsuńproszę !
proszę !
proszę !
O matko to jest świetne !!!!
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział <3
Ps: Możesz mnie informować o następnych?
I zapraszam do mnie: http://larry-romance.blogspot.com
Luduu, dawaj następny, to jest świetne.:D:D:D
OdpowiedzUsuńja poproszę następne rozdziały i Lllaaarrreeegggooo
OdpowiedzUsuńNext szybko
OdpowiedzUsuńOhh...Harreh i jego emocje...<333 Bardzo fajny rozdział,znów nie mogę się doczekać co zobaczę w następnym :)
OdpowiedzUsuńto jest świetne *0* czy możesz mnie informować na tt? @1D_My_Live
OdpowiedzUsuńWow świetne! Właśnie odkryłam ten blog i już czytam!! ^^
OdpowiedzUsuń