wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 6


Czułem, że on za mną pójdzie, lecz miałem cichą nadzieję, że odpuści. Nagle jak spod ziemi wyrosła przede mną całkiem ładna, niebieskooka blondynka. Gdybym był hetero, od razu bym się za nią zabrał. Chociaż wygląd to nie wszystko...
-Cześć! Mogę prosić o autograf? Jestem ogromną fanką zespołu.- na pierwszy rzut oka, mogłem zauważyć, że jest nieśmiała. Uśmiechnąłem się do niej i przytaknąłem.
-Czy to Louis?- zapytała, gdy poczułem dłoń na ramieniu. Jego dotyk przyniósł ze sobą przyjemny dreszcz.
-Tak, we własnej osobie. Witaj słońce. Dla kogo autograf?- jak zwykle miły dla naszych Directioners. Zastanawiam się skąd on ma w sobie tyle energii? Zawsze pełen życia, wszędzie go pełno...
-Jestem Megan. Nie mogę uwierzyć, że was spotkałam. Jesteście słodcy.- wskazała na nas nieśmiało, a na moim czole pojawiła się zmarszczka. Na prawdę? Shipperka Larry'ego? Akurat teraz?
-Taak... słodcy.- powtórzyłem słowa dziewczyny i nabazgrałem coś z dedykacją w jej zeszycie. To samo uczynił Tommo, ale oczywiście dorysował marchewkę. W video diary wypaplał, że ''lubi dziewczyny, które jedzą marchewki'' i tak to się teraz za nim ciągnie. Najstarszy członek One Direction: marchewkowy potworek.
-Mogę o coś zapytać?- oddaliśmy jej notatnik i czekaliśmy, aż zacznie mówić dalej.
-Jesteście ze sobą? W sensie, że jako para...- zamarłem. Dlaczego wszystko musi mi przypominać o tym idiotycznym uczuciu?! Chciałbym być normalny.
-Nie, nie jesteśmy. Ale powiem ci coś w tajemnicy.- przybliżyłem się do zdezorientowanej blondynki i nachyliłem nad jej uchem.
-Jestem gejem. Mhm... Pedałem z prawdziwego zdarzenia. Dlaczego ja w ogóle o tym mówię? I do tego fance? Louis! Odbiło mi kompletnie...- czyjaś dłoń mocno zacisnęła się na moim ramieniu i odciągnęła od nastolatki.
-Przepraszam za niego... Ostatnio ma gorsze dni. Myślę, że nie jesteś paparazzi z dyktafonem w kieszeni?- objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tak, że bezsilnie wtuliłem się w jego szyję.
-Niee... no coś ty. I Harry? To widać.- zachichotała i odeszła machając nam na pożegnanie. Odwzajemniłem jej gest i po prostu się rozpłakałem.
-Bekso, przestań. W ciągu ostatnich godzin, widziałem cię płaczącego więcej razy niż przez całą naszą znajomość. Ja naprawdę chciałbym sprawić, byś był szczęśliwy, ale...
-Jeśli chcesz mnie uszczęśliwić daj spokój tej sprawie, okej? Ja wiem jak jest, naprawdę. Zawrzyjmy umowę. Nie będę  już płakać, a ty będziesz traktował mnie jakbyś nie wiedział... Wiesz o czym. Dobrze?- zapytałem pociągając nosem. Koniec użalania się nad sobą. Nie ma Larry'ego. Jest Louis Tomlinson i Harry Styles, przyjaciele po grób.
-Zgadzam się. To znaczy, że mam cię traktować jak hetero? Obgadywać biusty kobiet?- dziwnie skrzywił swoją twarz, a ja wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
-Prosząc, abyś traktował mnie ''jakbyś nie wiedział...'', nie miałem na myśli mojej gejowskiej wersji.- wymamrotałem przez śmiech.
-Ohh...- szepnął zaskoczony.
-Chodźmy do tego Tesco, naprawdę przydałoby się zrobić małe zakupy.- dodał po chwili i pokierował nas stronę supermarketu. Rześkie powietrze przyjemnie otulało nasze twarz, a pojedyncze promienie słońca trochę je ocieplały.
-Przez to, że tu jesteś zapomniałem, że pragnąłem zostać outsiderem. Jak idiotycznie brzmi to zdanie?- uderzyłem się dłonią w czoło i zaskomlałem, gdy niechcący dotknąłem bolącego miejsca.
-No właśnie... Trzeba tez kupić jakąś maść, bo w tym domu to nic nie ma. A co do twojej wcześniejszej wypowiedzi: widzisz, ma się to coś.- wyskoczył przede mnie i klepnął się w klatę nucąc coś pod nosem. Nadal nie mogę uwierzyć, że jego matka wytrzymała z nim prawie dwadzieścia lat. Szliśmy obok siebie rozmawiając o planach na ten tydzień. Podobno mieliśmy mieć teraz tak zwany ''luz''. Niall jęczy nam od dłuższego czasu, że chcę popłynąć gdzieś jachtem. Irlandczyk i jego marzenia. Ale przecież wszystko da się zrobić, tak? Po paru minutach znaleźliśmy się w naszym ulubionym sklepie ciągnąc za sobą ogromny koszyk.
-To co kupujemy?- spojrzałem na pułki, a zaraz na Lou'ego, który zrobił dokładnie to co ja.
-Liam.- powiedzieliśmy w tym samym momencie. Z uśmiechem na twarzy przyglądałem się, jak mój przyjaciel wygrzebuje swój telefon.
-Witaj mój kochany!...- rozbrzmiał cudowny głos.
-A czy ja zawsze muszę coś chcieć, Li?! Nie mogę tak po prostu zadzwonić do wspaniałego kumpla?
-No dobra już dobra... Co mamy kupić?- roztrzepany chłopak co chwile przytakiwał, aby po chwili przerwać połączenie, wcześniej się żegnając.
-Jajka, mleko, chleb, woda, piwo...- zdziwiony uniosłem brwi. Zakupione produkty przeważnie ledwo mieściły się w sklepowym wózku.
-Czekaj, czekaj. Zaraz będzie lista Niallera. Wolałem, żeby wysłał ją sms'em.- tak, teraz zacznie się zabawa. Nie minęła minuta, a już usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Mój towarzysz spojrzał na wyświetlacz i przymrużył oczy.
-Uff... Nie wiem jak my to dostarczymy do domu.- westchnąłem, ponieważ doskonale wiedziałem czego się spodziewać.
-A więc...
-Nie zaczyna się zdania od ''a więc''.- prychnąłem zabierając mu urządzenie. No to super... Ten głodomór chyba chce nas puścić z torbami. Po co komu pięć paczek chipsów?! A dwa słoiki Nutelli?!
-Ugh...- jęknąłem oddając roześmianemu LouLou telefon i pchnąłem nasz wózek w strone półek z ''duperelami''. Kręciliśmy się po Tesco z jakieś pół godziny, a ja dosłownie nie czułem nóg. Zrezygnowany po prostu usiadłem na środku drogi, czując na sobie wzrok zdziwionych klientów.
-Nigdy. Więcej. Nie. Zaproponuje. Wypadu. Do. Sklepu. Jasne?- zacisnąłem zęby i oparłem głowę o łydki mojego przyjaciela.
-Hazza... Wstawaj z tej ziemi! Ile ty masz lat?- chwycił mnie pod pachami i próbował podciągnąć do góry. Bez skutku.
-Nie czuje stópek.- mogłem zostać pod tym drzewem w parku i nigdzie się nie ruszać.
-Wskakuj do wózka, powiozę cię.- usłyszałem zrezygnowany głos szatyna. Nie trzeba było mówić do mnie dwa razy. W jednej sekundzie zerwałem się na równe nogi i wepchałem do ''koszyka'' miażdżąc przy tym chipsy Horana.
-Na przód mój rumaku! Czas podbić zachodni rejon Tes...!- mój krzyk przerwała ciepła dłoń na moich ustach.
-Stul dzióbek, jeśli nie chcesz, żeby nas stąd wyrzucili.- z racji tego, iż jego dłoń nadal mnie kneblowała wpadł mi do głowy głupiutki pomysł. Hmm... Co szkodzi...? To tylko wygłupy. Delikatnie rozszerzyłem wargi i wysunąłem z nich swój język. Momentalnie dotknąłem rozgrzanej skóry Tomlinsona, który czując to drgnął, ale nie zrobił nic więcej. Zachichotałem i już śmielej obdarowywałem wnętrze jego dłoni czymś na kształt pocałunku.
-Styles, mógłbyś przestać mnie ślinić? Siedź cicho.- byliśmy już praktycznie przy kasie więc chcąc czy nie chcąc, musiałem się troszkę ogarnąć.
-Mhmm...- mruknąłem przeciągle, gdy przerwał nasz bliski ''kontakt''. Miałem tylko nadzieję, że nie zraziłem go tym gestem. No przecież jesteśmy przyjaciółmi, to tylko zabawa. Lecz z drugiej strony, jak ja bym się czuł na jego miejscu w takiej sytuacji wiedząc, że ta druga osoba mnie kocha... Ale z ciebie idiota Harry!
-Sorki... To były wygłupy, nie masz mi tego za złe?- teraz będę musiał się pilnować na każdym kroku. Życie jest niesprawiedliwe!
-No coś ty. Wiesz? Nie myśl tyle, bo wychodzi ci to na złe.- poczochrał mnie po włosach i zaczął wyciągać produkty na taśmę. Kasjerka zmarszczyła brwi widząc w jakim miejscu się znajduje. W odpowiedzi wyszczerzyłem się jak głupek i pociągnąłem lekko rękaw Lou, aby pomógł mi z tą krwiożerczą bestią.
-Przepraszam za niego. Jest niezrównoważony psychicznie. Wie pani, ciężkie życie...- przybrał smutną minę, a mi dosłownie opadła szczęka. Ekstra. I proś tu go kiedykolwiek o pomoc w wyjściu z beznadziejnej sytuacji. Ale i tak go kocham.
_________________________
Rozdział taki se. Widzę, że coraz mniej komentarzy pod rozdziałami :(

6 komentarzy:

  1. A mi tam się strasznie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialnie ! Kiedy kolejny ? :D :D <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww aw aw *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. Daaalej ! *.*
    Czekam !
    To jest zajebiste <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pisz że taki se, bo mi się podoba ! Czekam na następny rozdział :* Daj znać ;)

    Nowy rozdział na Milcząca Miłość http://milczaca-milosc.blogspot.com/2013/06/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń